Bardzo ważne jest, jakich używamy słów i jak programujemy naszą podświadomość. Bądźmy pozytywni i przydatni. Generujmy dobrą energię. Niech wszyscy myślą, a niektórzy nawet głośno mówią: Jak dobrze, że (już) jesteś. Znasz takich ludzi, przy których świat się ożywia, jakby bardziej chce się żyć i raptem spostrzegasz, że się bezwiednie uśmiechasz? Takie osoby są zwykle bardziej energetyczne, weselsze, pozytywnie nastawione do wszelkich codziennych wydarzeń, a kiedy podają rękę, czujesz ciepło i jakby… siłę. Nie ściskają ręki, nie potrząsają nią zamaszyście, a i tak czuje się ich dobrą energię i moc. Często się uśmiechają, nic zatem dziwnego, że – prawem mimikry – uśmiechasz się i Ty. Rozmowa z nimi podnosi na duchu, czasem uskrzydla albo w obojętnej tonacji faktów rozmawia się o tym, co mogłoby być lepiej. Zwykle w towarzystwie takich osób czas szybciej mija, a kiedy się rozstajemy, sami mamy więcej energii, przychylniej patrzymy na świat i przynajmniej przez jakiś czas wszystko przychodzi nam łatwiej. Ja znam takich ludzi. Nawet sporo i to z różnych obszarów życia: nauczycielka polskiego, ksiądz Zygmunt, pani Józefa, Rex Maughan, Marianne Williamson, Bernie Siegel, Stephen R. Covey czy Wayne Dyer – to tylko niektórzy. To pod ich wpływem kiedyś postanowiłam, że sama będę takim człowiekiem. Ujęłam to nawet w swojej misji:
Z wdzięcznością przyjmuję dary codzienności.
Daję sobie i innym dowody mądrej miłości.
Działam w spójności z duszą.
Kreuję dobrostan i dobrobyt we własnym życiu.
Inspiruję do tego innych.
Kiedy jest się z innymi ludźmi, nie trzeba się starać, żeby to robić… to przychodzi samo. Trzeba natomiast starać się wtedy, kiedy jest się samemu, więcej, trzeba nawet specjalnie o siebie dbać.
Trzeba uważać, aby nie tylko wypowiadane słowa były pozytywne, miały taki zakres emocjonalny, lecz także dbać o to, by dobre były myśli. To ważne, co się ogląda, co czyta i z kim przebywa.
Pozytywny nastrój, widoczna chęć życia i działania nie rodzi się w próżni, to efekt właściwych programów wpisywanych do podświadomości.
Przede wszystkim trzeba też mądrze siebie kochać, co zaowocuje poczuciem własnej wartości i towarzyszącą mu wysoką, adekwatną samooceną. Nie jest łatwo być pełnym miłości i dobrych uczuć dla innych, kiedy nie ma się ich dla siebie. Jak można być pomocnym dla innych, jeżeli sobie pomóc się nie chce czy nie może? To dlatego w mojej misji znajduje się zdanie o miłości dla siebie i innych. Prawdziwa miłość jest wyłącznie mądra, ale dookoła tyle pozorów miłości, a jednak „miłością” nazywanych, że wprowadziłam to rozróżnienie.
Kiedy stajemy się takimi osobami, ludzie chętnie do nas podchodzą, chcą z nami rozmawiać, być blisko nas, czasem wręcz ogrzać się w naszym cieple. A kiedy jesteśmy częścią ich życia
i na chwilę znikniemy, tęsknią. I witają nas radośnie, gdy wracamy… albo gdy oni wracają. To piękne uczucie, kiedy się słyszy: „Jak dobrze, że (już) jesteś”. To dowód, że wnosisz radość w życie innych, że je ubarwiasz.
Zadbaj dziś dobrze o siebie, tak aby łatwiej Ci było rozświetlić czyjeś życie.
Postaraj się czyjeś rozświetlić.
Iwona Majewska – Opiełka
Iwona Majewska – Opiełka jest psychologiem, specjalistą w zakresie kierowania ludźmi, mentorem i doradcą najwyższej kadry kierowniczej. Od 1990 roku w ramach własnej firmy prowadziła szkolenia i doradztwo w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Była współzałożycielką Akademii Sukcesu w Chicago. W 2000 roku powołała w Polsce Akademię Skutecznego Działania, która stosuje unikatowy program szkoleń opartych na wpływaniu na podświadomość, doskonaleniu własnego charakteru oraz kształtowania codzienności w zgodzie z życiowym posłannictwem i pryncypialnymi zasadami. W styczniu ukazała się jej najnowsza książka „O lepszym życiu” z której pochodzi niniejszy fragment.
→ Pytanie coachingowe: Jak chcesz by wyglądało Twoje życie?