Byłam dzieckiem niejadkiem. Nie odmawiałam tylko jedzenia kogla-mogla – utartego na biało i doprawionego sokiem z cytryny. Ale nawet najbardziej zakochani we wnuczce dziadkowie nie mogli uznać, że taka dieta wystarczy. Mój Dziadek opracował więc receptury kilkunastu zup mlecznych licząc, że smak choć jednej przypadnie mi do gustu. Nic z tego.
Modliłam się żarliwie, żeby każda łyżka makaronu na mleku czy lanych klusek była tą ostatnią. Do dziś na wspomnienie tego smaku mam mdłości. W końcu łaskawie zgodziłam się na kaszę mannę na mleku i owsiankę. Potem pozwoliłam sobie podawać jeszcze zupę z sago i krem waniliowy z poziomkami, porzeczkami, miętą i bezą – dziś można go spróbować w moim ukochanym Fukierze – nazywa się „Zupa nic”.
Ale historia z poszukiwaniem smaku, który spodoba się malutkiej dziewczynce, to przede wszystkim opowieść o wielkiej miłości. Dziadek kochał mnie nad życie, a rozpaczliwa walka z mlecznymi dniami nie była niczym innym jak dowodem tego ogromnego uczucia. Dlatego wspomnienie o moim Dziadku ma konsystencję kogla-mogla, aromat wanilii, zapach poziomek i cytryny. A każdy z tych smaków zawsze już będzie przywodzić mi na myśl szczęśliwe chwile w domu rodziców mojej Mamy w Komorowie.
Dziś tak łatwo rezygnujemy z tego niezwykle ważnego aktu, jakim jest rodzinny posiłek. Tymczasem nie ma lepszego sposobu, by okazać sobie miłość, niż wspólne jedzenie. A jeszcze wspanialej, jeśli bliscy przygotują je razem. Dlatego pozwólmy dzieciom wejść do kuchni, zakasać rękawy i zgłębiać tajemnice składników, z których powstają ich śniadania, obiady i kolacje. Dajmy im szansę poznania fascynującego świata świeżych, najlepiej lokalnych i sezonowych produktów, pozwólmy im doświadczyć cudu, jakim jest doda- wanie do nich przypraw. Kuchnia to magia. Nie ma dziecka, którego by nie uwiodła. Kiedy pozwolimy dzieciom przekroczyć próg kuchni, przekażemy im coś najważniejszego: w smaku kryją się uczucia. Dzieląc się jedzeniem, przekazujemy sobie miłość. Złe jedzenie to złe życie. Nie dajmy naszym dzieciom pretekstu, by porwał je świat przetworzonych produktów, sztucznych barwników, spreparowanych papek zalewanych wrzątkiem. Zaspokoić głód to nie znaczy jeść. Z szacunku dla nas samych powinniśmy o tym pamiętać. I koniecznie nauczyć tego nasze dzieci.
Jeśli dzięki mnie Wy i Wasze Dzieciaki zrobicie pierwszy krok w zaczarowany świat smaku – będę bardzo szczęśliwa! Życzę Wam wspaniałej przygody!
Magda Gessler
PS: Pierwsze swoje danie przyrządziłam mając trzy lata. Przygotowałam dla mojego Taty kanapkę z białym smalcem i konfiturą morelową. On też bardzo mnie kochał, bo nie tylko zjadł, ale nawet udawał, że mu smakuje.
Piernik z czekoladową polewą
¾ szklanki miodu
40 dag mąki
6 jajek
20 dag bakalii
6-7 łyżek kakao
1 opakowanie przyprawy do piernika
4 łyżki karmelu
słoik konfitury
tabliczka gorzkiej czekolady
W niewielkim rondelku gotujemy miód z przyprawą do piernika. Do tego dodajemy kakao, karmel i bakalie, a następnie studzimy. Do miodowej masy wbijamy żółtka, wsypujemy mąkę i ubite na sztywną pianę białka. Wszystko razem dokładnie mieszamy drewnianą łyżką.
Blachę smarujemy tłuszczem, wysypujemy mąką. Ciasto wykładamy na blachę. Pieczemy 15–20 minut w temperaturze 180 °C.
Ciasto przekrawamy i przekładamy konfiturą.
Czekoladę rozpuszczamy i dekorujemy upieczony piernik.
Przepis pochodzi z książki Magdy Gessler Magda i dzieciaki, która ukazała się nakładem Edipresse Książki. Fot. Krzysztof Jarosz, Epoka