Anna Sarnacka-Smith: Gdzie jest porozumienie, tam jest siła

Nie pamiętam, kto pierwszy powiedział mi, że w pracy nie ma co się za bardzo zbliżać do ludzi, otwierać się; praca to praca i idzie się tam po to, aby wykonać swoje zadanie. A relacje buduje się poza pracą. Dziś mam inne zdanie, ale po kolei. To wspomniane założenie było mi bardzo na rękę, bo nie mam łatwości nawiązywania kontaktów. Trudno jest mi mówić o sobie. Jestem rozmowna, kiedy mówię na temat pracy zawodowej, ale gdy przechodzę na poboczne tematy, czuję się onieśmielona. Zawsze tak miałam.

Moją pierwszą przełożoną była bardzo twarda kobieta. I jak to zwykle bywa, pod tą zbroją kryła się naprawdę wrażliwa osoba. Pracowałam z nią w czasie, kiedy miałam dużo problemów zdrowotnych. Moja szefowa to zauważyła i poprosiła mnie o rozmowę. Zupełnie bez emocji powiedziała, że widzi, kiedy nie czuję się dobrze, i jeśli tak się dzieje, mam bez większego zastanawiania się zwolnić się z pracy i pójść do lekarza. Dodała, że wie, jak ważne jest zdrowie, i chce, abym o siebie zadbała. Zaskoczyła mnie, bo nie myślałam, że ona, kobieta skała, ma w sobie takie pokłady uważności na drugiego człowieka. Ta rozmowa bardzo nas zbliżyła i otworzyła na siebie. Przestałam nawet tak przeżywać jej dyrektywne komunikaty. Dzięki temu mogłam się wsłuchać w to, co rzeczywiście chciała mi powiedzieć. Za pokazanie mi tej ludzkiej twarzy dawałam z siebie jeszcze więcej, pracując na rzecz jej firmy.

Przyszedł czas, w którym poczułam, że potrzebuję zmiany i kolejnych wyzwań zawodowych. Bez wahania pozytywnie odpowiedziałam na ofertę pracy, którą otrzymałam w tamtym czasie. Przygotowałam wypowiedzenie i poszłam z nim do mojej szefowej. Wiedziałam, że nie będzie jej to na rękę, ale byłam przekonana, że znajdziemy porozumienie. Nie zdążyłam powiedzieć jej tego, co miałam przygotowane, czyli za co jej i firmie dziękuję, jak wiele się nauczyłam, co było rzecz jasna zgodne z prawdą. Moja szefowa była szybsza. Zanim nabrałam powietrza, wylała na mnie falę złości. Mówiła, że rozczarowałam ją po tym, jak mi pomogła, jak wyciągnęła do mnie rękę. Trudno było mi to zrozumieć. Uznałam to za bardzo nieprofesjonalne i sama sobie obiecałam, że nigdy więcej nie otworzę się przed przełożonym. Poczułam, że zbliżanie się do drugiej osoby w pracy zwyczajnie może się obrócić przeciwko mnie. – Jaka ja byłam naiwna – długo to sobie powtarzałam.

Jak wspomniałam, dziś patrzę zupełnie inaczej na tę całą sytuację. Rozumiem, z czego wynikała jej reakcja, umiem wytłumaczyć, dlaczego w tamtym momencie czułam się zwyczajnie oszukana. Wiem, dlaczego wówczas nie znalazłyśmy porozumienia. Od tamtego czasu kilka razy się widziałyśmy.
Wyobraź sobie, że były to miłe spotkania. Usłyszałam nawet, że przygląda się temu, jak sobie radzę zawodowo, i że jest ze mnie dumna. Cieszy się, że pierwsze kroki w zawodzie stawiałam właśnie w jej firmie.

Ta sytuacja do dziś jest dla mnie przykładem tego, że kiedy nie rozumiem, co determinuje zachowania drugiej strony, trudno mi jest być w kontakcie, przygotować się do rozmowy. Koniec końców, strzelają pioruny i czujemy się mocno poranieni. A kiedy jesteśmy poturbowani, o żadnym porozumieniu nie ma mowy i te doświadczenia przenosimy na kolejnych pracowników, szefów itd. Co się wówczas stało? Moja była szefowa należy do osób, które boją się wykorzystania, utraty kontroli nad sytuacją. To wojownicy nastawieni na cel, mają odwagę stawić czoła tym, którzy wejdą na ich terytorium. Jeśli tak się wydarzy, otwierają działa i strzelają. Nie strzelają, gdzie popadnie, lecz celują tam, gdzie ktoś naruszył ich granice. Jeśli czują, że tak się dzieje, będzie głośno. Nie szczędzą słów i siły głosu. Taka była właśnie moja szefowa. Jej styl zachowania to, jak zapewne się domyślasz, styl D – dominujący, typowy dla 3 proc. populacji , bez względu na płeć. To, że pewnego dnia chciałam się z nią pożegnać, uznała za zdradę. Przecież tyle mi dała, więc kiedy bez zapowiedzi przyniosłam jej wypowiedzenie, było to dla niej jak wytoczenie działa. Co zrobiła? Zaatakowała, chcąc pokazać, kto ma kontrolę nad sytuacją. Co tam zastanawianie się nad doborem argumentów. Trzeba działać tu i teraz i wystawić najmocniejszą broń. Jej intencją nie było to, abym poczuła się jak karaluch, którego można w sekundę pozbawić życia, lecz ochrona siebie. Nie zrozum mnie źle. Nie usprawiedliwiam jej. Uważam, że walczyła o siebie brutalnie, ale dziś zwyczajnie rozumiem, dlaczego tak zrobiła.

Gdybym to wiedziała wtedy, kiedy się z nią żegnałam, to jeśli zależałoby mi na porozumieniu, zanim przekazałabym jej wypowiedzenie, wcześniej zasygnalizowałabym, że potrzebuję zmiany, więcej wyzwań, nowych obszarów rozwoju. A gdybym mimo wszystko nie czuła się dobrze w tamtym miejscu, poszłabym do niej z rozwiązaniem. Zaproponowałabym na przykład, że wdrożę nowego pracownika, że przed odejściem domknę wszystkie kwestie związane z realizacją projektu. Innymi słowy, zirytowało ją to, że wcześniej nawet nie wspomniałam o tym, że jest mi źle w jej firmie. Nie przestała mieć w sobie człowieka, tego, którego wcześniej w niej widziałam. Instynktownie zareagowała jak wilk, który pokazuje zęby, czując zagrożenie, utratę kontroli nad sytuacją.

Anna Sarnacka-Smith, autorka książki  „Siła różnic w zespole„.

Zacytowany tekst, to fragment tej książki. Ciekawej, tym bardziej, że napisała ją doświadczona menedżer i doradca HR. Zauważyła ona, że w wielu miejscach pracy wszyscy prędzej czy później stykamy się z problemem braku porozumienia. Nie umiemy trafnie zdiagnozować powodów ani znaleźć nań skutecznego rozwiązania. Z pomocą przychodzi ta książka, która pomaga zbudować dobry grunt pod rozmowę – a ta, jest kluczem do właściwego porozumiewania się: ze współpracownikami, szefem czy samym sobą (tak!). Książka nie jest zbiorem porad ale historii ilustrujących konkretne zagadnienia i wyzwania z kompleksowym wyjaśnieniem problematyki (asertywność, lęk, brak wiary w swoje możliwości, motywacja, mobbing, gender pay gap) oraz wachlarzem rozwiązań szytych na miarę. To lektura przystępna, lekka mimo ciężkości zagadnień, niosąca nadzieję, że praca i nasze życie naprawdę może wyglądać inaczej. Lepiej, mądrzej, szczęśliwiej. „Od tego, jak dziś przeżywasz swoje życie, jakie decyzje podejmujesz lub jakich nie podejmujesz, zależy, jak będzie wyglądał twój jutrzejszy dzień”. Warto to przesłanie autorki wziąć sobie do serca.

Fot. Humaresourcesonline.net